Dzisiejszym wpisem chciałbym zapoczątkować cykl wpisów dotyczących szeroko pojętej odpowiedzialności za naruszenie praw autorskich w internecie.
Niewątpliwie osoba, której prawa autorskie zostały naruszone w sieci kierować winna pierwsze kroki do dostawcy usług internetowych (tzw. internet service provider, ISP). Dlaczego? Cóż, powody są prozaiczne. Po pierwsze, najłatwiej taki podmiot zidentyfikować. Po drugie dzięki temu mamy największe szanse na to by ISP zablokował dostęp do tych treści co pozwoli nam – teoretycznie – ograniczyć skalę strat finansowych z tytułu naruszenia praw autorskich do utworu i przystąpić do dochodzenia roszczeń względem osoby naruszającej nasze prawa.
Zacznijmy jednak od początku.
Inaczej wygląda odpowiedzialność ISP w przypadku tzw. prostego przekazu, inaczej w przypadku tzw. cachingu a jeszcze inaczej w sytuacji świadczenia usług hostingu i tym samym w każdym z tych wypadków ISP musi spełnić określone warunki by zwolnić się od odpowiedzialności za naruszenie praw autorskich przez treści, które „przechodzą” przez infrastrukturę ISP. Mimo trudnych nazw, z ww. usługami mamy do czynienia na co dzień.
1. Jeśli do naruszenia praw autorskich doszło w związku z transmisją danych (tzw. prosty przekaz) to dla zwolnienia się od odpowiedzialności ISP koniecznym jest by: ISP nie było inicjatorem transmisji, nie wybierało odbiorcy informacji jak również by nie doszło do usunięcia lub modyfikacji takiej informacji. Powyższe warunki rozciągnięto również na przypadki obejmujące krótkotrwałe przechowywanie transmitowanych treści celem przeprowadzenia transmisji. Warto pamiętać również o poglądach np J.Barty i R.Markiewicza zgodnie z którymi wyłączenie odpowiedzialności ISP w zw. ze świadczeniem powyższych usług możliwe jest już przy spełnieniu warunków z art. 23(1) PrAut, który to przepis należy traktować jako przepis szczególny względem art. 12 ustawy.
2. Dostęp do niektórych stron internetowych, serwisów odbywa się z wykorzystaniem tzw. cachingu. Jeśli miałbym Tobie to w kilku słowach wyjaśnić na czym polega caching to polega to m.in. na tym, że zawartość ww. stron jest przechowywana na urządzeniach ISP i tam na bieżąco aktualizowana. Dzięki temu gdy wchodzisz na taką stronę, to jej zawartość nie jest już kopiowana na Twój komputer bezpośrednio z tejże strony lecz od ISP. Technicznie zapewnia to szybszy dostęp do takich stron. Uwierz mi na słowo, tak jest :).
Co się dzieje gdy w związku z taką usługą dochodzi do naruszenia praw autorskich ? ISP obroni się przed Twoimi roszczeniami gdy: a) nie usuwa i nie modyfikuje danych b) posługuje się technikami które zapewniają określone parametry dostępu do danych i ich aktualizowania c) poprzez ich stosowanie (ww. technik) nie zakłóca działań służących zbieraniu informacji nt. zgromadzonych danych. Gdy mimo zachowania powyższych wymogów ISP uzyska informację, nt. usunięcia określonych treści z takich stron, uniemożliwienia dostępu do nich albo też gdy sąd nakazał ich usunięcie lub też uniemożliwienie dostępu do nich, ISP musi niezwłocznie zareagować i usunąć te treści lub zablokować od nich dostęp.
3. Najczęściej do naruszenia praw autorskich dochodzi w związku ze świadczeniem usługi tzw. hostingu, czyli przechowywania danych na serwerze operatora.
Tutaj okolicznością wyłączającą odpowiedzialność ISP jest brak wiedzy o tym, że dane treści naruszają w tym przypadku prawa autorskie.W sytuacji natomiast gdy taki usługodawca uzyska urzędowe zawiadomienie lub wiarygodną informację o bezprawności przechowywanych danych musi niezwłocznie uniemożliwić do nich dostęp.
Jak zawsze jednak diabeł tkwi w szczegółach.
Po pierwsze rodzą się wątpliwości czy np. dysponując urzędowym zawiadomieniem ISP czekać musi na jego uprawomocnienie (np. postanowienie sądu) ? Po drugie, problemem jest brak zdefiniowania wiarygodnej informacji. To ISP zatem każdorazowo musi oceniać co jest wiarygodną informacją a co nie. Nie muszę chyba pisać, że zdanie ISP w tym zakresie oraz osób uprawnionych z tytułu praw autorskich, które takie naruszenie zgłaszają są często rozbieżne 🙁
Niestety unijne przepisy nie znają instytucji notice and take down znanej z amerykańskiej ustawy DMCA.
Odpowiedzialność w zakresie hostingu o której mowa powyżej dotyczy jedynie wzajemnej odpowiedzialności pomiędzy ISP a osobą trzecią. Innym razem napiszę Ci jak wygląda sytuacja prawną usługobiorcy takiej usługi gdy okaże się, że doszło do bezpodstawnego zablokowania takiej osobie dostępu do jej treści przechowywanych na serwerach usługodawcy.
Chciałbym byś pamiętał o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy: podmioty świadczące opisane przeze mnie powyżej usługi nie mają obowiązku sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych danych pod kątem naruszenia praw osób trzecich. Ich odpowiedzialność powstaje dopiero w sytuacji niedopełnienia obowiązków o których mowa powyżej. Nie możesz nigdy opierać roszczenia na tym, że ISP nie sprawdzał co przesyła lub udostępnia.
Temat uważam za bardzo życiowy, dlatego też potraktuj ten wpis jako obszerne słowo wstępu, które znajdzie swoją kontynuację wkrótce 🙂
W dzisiejszym Dzienniku Gazecie Prawnej (nr 138 z dnia18.07.2012) zamieszczono ciekawy artykuł poświęcony walce z łamaniem praw autorskich w sieci w oparciu o pomysł roboczo nazywany „follow the money „. Wielokrotnie życie pokazało iż skuteczność działań w oparciu o ekonomię jest większa niż stosowanie chociażby kodeksu karnego.
Paweł,
Pewne pomysłu u nas nigdy nie zadziałają.
Nie widzę żadnych szans na współpracę tzw. rynku w tak szerokim zakresie o jakim mowa w artykule (operatorzy e-płatności, banki, telekomy, etc). U nas sygnał o naruszeniu praw autorskich od dajmy na to wydawcy pozostałby bez echa już na pierwszym etapie 🙁
Poza tym, a nawet przede wszystkim, na jakiej podstawie miałoby to działać w Polsce?
Follow the money oparte jest na zupełnie innym systemie wymogów i odpowiedzialności stawianych ISP i im pochodnych. „Tam” tendencje idą w tym kierunku by nakładać coraz to nowe obowiązki w zakresie weryfikacji treści zamieszczanych na ich serwisach. U nas natomiast nie ma takiego obowiązku. Follow the money jeśli już to ewentualnie mogłoby wchodzić w grę w sytuacji braku reakcji serwisów, właścicieli stron etc na zgłoszone „wiarygodne” naruszenie praw autorskich.
{ 1 trackback }