Upłynęło już trochę czasu od ostatnich wpisów dotyczących tematyki, myślę najbardziej interesującej większość twórców lub też uprawnionych z tytułu praw autorskich – ochrona praw autorskich w sądzie.
Dla przypomnienia, póki co powstały dwa wpisy >wpis nr 1< oraz >wpis nr 2<.
Statystyki odwiedzin wskazują, że tematy te cieszą się największą popularnością, więc myślę że czas kontynuować zagadnienie.
Przy okazji ostatniego wpisu z tej serii zwróciłem Tobie uwagę na kluczową kwestię – dowody. Jak już pisałem jest to kluczowy temat, by móc w ogóle wymagać od sądu uwzględnienia naszego roszczenia.
Dziś chciałbym tą kwestię rozwinąć, skupiając się przy tym na naruszeniu praw autorskich w internecie, gdyż z tym zagadnieniem mamy obecnie najczęściej do czynienia.
W jednym z moich wpisów zwracałem Twoją uwagę również na użyteczność usług notariusza w procesie przygotowywania się do procesu sądowego. Otóż dziś rozwinę temat dlaczego – jak uważam – warto poświęcić odrobinę czasu i pieniędzy na usługi rejenta.
W jaki sposób – poza protokołami notarialnymi – strony zabezpieczają dowodowo fakt i zakres naruszenia praw autorskich ? Z mojej praktyki wynika, że są to następujące sposoby:
– wydruk ze strony internetowej,
– screenshot,
– zapisanie treści strony do pliku.
Żebyś mnie dobrze zrozumiał. Nie kwestionuję wartości dowodowej takiego zabezpieczenia faktu i zakresu naruszenia praw autorskich. Powiedziałbym również, że część sądów również tak zabezpieczony materiał dowodowy uznaje za wystarczający. Niebezpieczeństwo jednak wynika z dwóch możliwych scenariuszy:
– pierwszy jest taki, że drugą stronę procesu będzie reprezentował zawodowy fachowy pełnomocnik, który skutecznie zasieje ziarno wątpliwości co do autentyczności i nienaruszalności tak zabezpieczonych dowodów,
– drugim możliwym scenariuszem jest wątpliwe (dla Ciebie jako powoda) szczęście trafienia na sąd, który uzna jednak że tak zabezpieczone dowody w połączeniu z sensowną linią obrony pozwanego nie są wystarczające by dowieść naruszenia praw autorskich.
Pojawia się pewnie pytanie dlaczego ?
W przypadku zabezpieczenia dowodów w sposób powyżej przeze mnie opisany (wydruk, screenshot, zapis do pliku), zawsze można polemizować czy aby nie doszło do celowej modyfikacji w materiał końcowy. Nie będę tutaj szczegółowo od strony technicznej opisywał jak i co można kwestionować, oraz jakie wątpliwości interpretacyjne (kpc) wynikają z uznaniem takich metod zabezpieczenia za pełnoprawne dowody, niemniej jednak zaznaczę tylko zasadnicze wątpliwości:
1. w przypadku wydruku istnieje możliwość zaznaczenia zakresu wydruku. W ten sposób osoba wysyłająca dane do drukarki ma realny wpływ na to co pokazuje sądowi, co w oczywisty sposób wypacza wartość takiego dowodu.
2. w przypadku tzw. screenshota (zrzut ekranu) wydaje się, że jest najmniej wątpliwości. Technicznie bowiem po naciśnięciu klawisza PrintScreen i otwarciu Painta wklejamy całą zawartość ekranu, którą następnie zapisujemy do pliku. Tak jest w teorii. Niemniej jednak po pierwsze tzw. zrzut można wykonąć także w inny sposób (chociażby programem 'Narzędzie Wycinanie’ w Windows7), co już daje nam możliwość dowolnego zaznaczania zakresu robionego zrzutu ekranu. Nawet jednak gdy używamy standardowej opcji PrintScreen to po wklejeniu zawartości do Painta czy też innego programu do obróbki graficznej, możemy taki obraz swobodnie modyfikować i tylko od naszej wyobraźni i umiejętności zależy efekt końcowy.
3. w przypadku zapisu treści strony do pliku ,strona taka traci swój zasadniczy charakter. Pliki tworzące stronę są zapisywane na komputer osoby dokonującej zapisu, stając się plikami prywatnymi. Ponownie, możliwość ich modyfikacji jest nieomal nieograniczona. Edycji dokonujemy dowolnym programem, jak choćby notatnikiem. Sęk w tym, że bardzo trudno takie zmiany później „wyśledzić”, a czasem jest to w zasadzie niemożliwe.
Owszem, powód może się bronić przed takimi zarzutami wnioskując o opinię biegłego,lub czasem kilku biegłych o wąskich specjalnościach.
To jednak generuje koszty, czas i nerwy, a przecież tego właśnie chcemy uniknąć lub co najmniej zminimalizować 🙂
Mam nadzieję, że wpis okaże się przydatny. Koniec końców jest to Twoja decyzja jak zabezpieczysz dowody które składasz do sądu. Ważne by była to decyzja świadoma.
Miłej reszty długiego (nie dla wszystkich) weekendu 🙂
Autorem zdjęcia powyżej jest Ann Althouse
Zgadzam się z opinią, że z ostrożności warto skorzystać z usług notariusza celem zabezpieczenia dowodów. Prawdą jest jednak, że nie da się z góry przewidzieć przyszłego naruszenia, a zatem bardzo rzadko twórcy np. stron internetowych dysponują protokołem z ich otwarcia.
Protokół sporządzamy z dokonanego już naruszenia. Jasnym jest, że dopiero w momencie gdy klient dowie się o naruszeniu, zaś „dowody” są wciąż na danej stronie to wtedy można ww. operację wykonać. Nie za bardzo zatem rozumiem co miała Pani Mecenas na myśli pisząc o przyszłych naruszeniach 🙂
Zgadzam się z opinia. Zawsze to warto skorzystać z pomocy notariusza, na pewno to nikomu nie zaszkodzi, a wręcz pomoże. Ogólnie bardzo ciekawie przedstawiony problem 🙂
Poza tym wielu blogerów na przykład nie stać i nie mają czasu na każdorazowe zabezpieczanie swoich tekstów.
Najlepszym wyjściem pozostaje zapisanie całej strony, ale i wykonanie zrzutu ekranu z widoczną datą, bardzo często nawet niektóre serwery oferują zwrot danych strony z jakiegoś okresu.
Ciekawą rolę pełnić w tym wszystkim może również cache od Google (systematycznie zapamiętuje przecież stronę i można wyciągnąć również w ten sposób dane).
@Jasiek
– co do dwóch pierwszych opcji – zostały właśnie one wskazane w ww. wpisie 😉
– co do cache: istnieją tu pewne wątpliwości interpretacyjne ze strony sądów.
Witam,
jak sprawa wygląda w następującym przypadku: używałem w ramach testowania i orientacji pewnien skrypt ściągnięty z sieci, ale nie od dystrybutora. Po jakimś czasie odezwał się właściciel, że korzystam ze skryptu bez rejestracji (serwer był dostępny publicznie. Moje gapiostwo, że nie zablokowałem katalogu). Skrypt został szybko przeze mnie usunięty – nie używałem go do ogłaszania żadnych treści ani nie czerpałem żadnych korzyści materialnych – występuje zaniechanie z mojej strony. Czy w związku z tym mogę ponieść jakieś konsekwencje prawne z tego tytułu? czy mam zapłacić za używanie tego skryptu?
@JaCuS – Pewnie, jak zawsze, przypadek wymaga dogłębnej analizy.
Sam natomiast co do zasady fakt nie czynienia użytku z utworu i brak osiągania korzyści nie uchyla odpowiedzialności z tego tytułu. Nie ma czegoś takiego jak 'zaniechanie’.
Bardzo ciekawy artykuł, jak i cały portal (blog). Tematyka niby popularna już wśród prawników, ale moim zdaniem ciągle raczkująca w praktyce. Ad rem jednakże – zabezpieczenie roszczenia w postaci spisania protokołu otwarcia strony internetowej u notariusza, to oczywiście bardzo dobry wybór przy dochodzeniu odszkodowania z tytułu naruszenia praw autorskich w Internecie. Nie wszyscy jednak Klienci chcą się na to zdecydować, bo generuje to dodatkowe koszty jeszcze przed wniesieniem sprawy do Sądu. W takim przypadku nie można zapomnieć o najbardziej prozaicznym sposobie zabezpieczenia roszczenia, jakim jest dowód z zeznań świadków – chociażby na okoliczność wykonania danego zrzutu ekranu („screenshota”) w danym czasie. W razie sprawy sądowej uwiarygodnimy przynajmniej załączony do pozwu zrzut ekranu.
Witam,
mam dylemat gdyż mam do wyboru wykonanie protokołu z wejścia na stronę lub poświadczenia treści strony. Protokół kosztuje co najmniej 200zł netto + koszty stron ( 6zł ), natomiast poświadczenie treści 6zł/strona wydruku. Rejent powiedział mi, że oba dokumenty mają takie samo znaczenie w sądzie jako dowód. Mi chodzi o przedstawienie dowodu, iż kod strony który można wyświetlić w przeglądarce jest kopią mojego kodu więc rozumiem, że takie poświadczenie notarialne powinno wystarczyć aby w sądzie udowodnić, że wykorzystano mój kod?
Będę wdzięczny za pomoc gdyż samodzielnie próbuję zawalczyć o swoje prawa – wynajęcie prawnika znacznie przekroczyłoby kwotę roszczeń….
{ 2 trackbacki }